klęska urodzaju

Ten rok obfituje w jabłka. Nasz stary, prawdopodobnie przedwojenny sad, wydaje owoce co dwa lata. To już 3 urodzaj, który od 2014 roku obserwujemy i jest zdecydowanie najbardziej widowiskowy. Co zrobić z taką ilością jabłek, aby zachować ich walory na zimę?

Dziewczyny pieką jabłeczniki i gotują kompoty, a chłopaki robią cydr. Wszystko po raz pierwszy. Bo ostatnie 7 lat szkoliliśmy się do perfekcji w remontach. Teraz zaczyna się czas na slow life. Zatem nie tracąc czasu, bo las już pachnie jesienią, ja nauczyłam się robić jabłecznik z najprostszego na świecie przepisu, kompot podpatrzyłam od Kasi, która gościła u nas jako pierwsza, a Marek uczy się cydru z youtuba.

Jabłecznik i kompoty się udają, więc i na cydr liczymy. A jabłka rokują, bo są obłędnie smaczne. Na razie najwięcej spada z Pana Ziemniaczka (imiona drzewom wymyśla Mariola), ale te późniejsze, czerwone też już dojrzewają.

Zdaje się, że zimna w tym roku przyjdzie szybko.

Potrzeba nam w coś zabutelkować te trunki procentowe, które podobno mogą stać bez pasteryzacji wyłącznie kilka miesięcy. Zatem przyjmujemy butelki po piwie (również bezzwrotne) w zamian za wypełnione. 1 z 10 pustych zostanie z Tobą pełna.

Jabłka są nad wyraz ekologiczne, a metoda produkcji nader chałupnicza, więc chyba warto.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: