od koni się zaczęło

Marzenie o mieszkaniu na wsi zaczęło się od koni. Dlatego, że ja jestem z końmi od zawsze. No prawie od zawsze. Od początku świadomości, czyli okolic 8 roku życia. I jak każda dorastająca amazonka marzyłam o tym, aby mieć swoje konie i mieć je przy domu. A potem poznałam swojego rycerza, który również wolał siedzieć w lesie, niż na ławce pod blokiem. Marzenie ewaluowało, a my wraz z nim. Ale w tle zawsze były konie i oglądanie ich przy porannej kawie, a dosiadanie na wieczorne galopy. W prawdzie kawy już nie piję, a wieczorami raczej wyrzucam obornik, niźli galopuję półnaga z rozwianym włosem, ale konie są i bez nich nie wyobrażam sobie żyć na wsi. One dały początek moim rozważaniom o tym, że w mieście, a raczej miejskim stylu życia, czegoś mi brak. Że chodzi o kontakt z naturą, że o potrzebę wolności w możliwie każdej dziedzinie życia, że chodzi o życie w naturalnym rytmie nawet nie wiedziałam. Wiedziałam tylko, że przy koniach jest coś, czego potrzebuję do życia.

Od pierwszej wyprowadzki na wieś w 2011 roku, ilość koni w inwentarzu bardzo powolutku, ale rośnie. W przeciwieństwie do ilości koni pod maską naszych aut, która z roku na rok znacząco maleje ;). Obecnie mamy 5 sztuk, a moje zainteresowanie nimi przechodzi swego rodzaju renesans. Głównie dlatego, że w moje jeździectwo, podobnie jak w inne dziedziny życia, wkroczyła ŚWIADOMOŚĆ. Świadomość to moja przyjaciółka. Mówi mi to, czego nie chcę usłyszeć i czego nie powie mi nikt inny, ale robi to z dobroci serca i życzliwości, abym mogła uczynić z tej wiedzy pożytek na własną korzyść.

Jakiś czas temu zachwyciłam się naturalnymi metodami pracy z końmi. Stało się to wtedy, kiedy moje dotychczasowe „nowoklasyczne” metody zawiodły. Kiedy okazało się, że robienie rzeczy schematycznie, bo tak mnie uczono, nie działa. Odtwórczo, ale bezrefleksyjnie powielałam zachowania bardziej doświadczonych, przez co nie potrafiłam znaleźć własnych rozwiązań na niekonwencjonalne sytuacje. Okazało się, że kilkanaście lat przy koniach w nieświadomości to czasem mniej niż rok czy dwa w zrozumieniu tego co i dlaczego się dzieje.

I tak chów stajenny zamieniłam na wolnowybiegowy, podkowy na buty dla koni, owies na wieloskładnikową dietę niskocukrową, karmienie 2 razy dziennie na stały dostęp do paszy objętościowej, ogłowie na halter, lonżę na linę i wiele innych, ale przede wszystkim zamieniłam swoje ambicje na potrzeby konia. I od kiedy próbuję konia zrozumieć, mam o wiele więcej przyjemności i satysfakcji z tego, co robię. Pomimo tego, że nie mam się czym „chwalić” na facebooku, to mam wiele powodów do radości i dumy. Ot choćby taki, że moje konie są szczęśliwe i wolne.

Ostatnio na tapecie było przygotowanie  3,5 letniego hucuła do pracy pod siodłem. Pierwszy etap za nami. Bez użycia siły, bez użycia wędzidła, bez jakichkolwiek przejawów buntu ze strony konia. Koń przyjął jeźdźca, zrozumiał podstawowe sygnały, pojechał do lasu z innymi końmi. Wrócił zadowolony i poszedł dalej skubać siano. A co dla mnie najważniejsze, codziennie czeka na kolejny dzień wspólnej pracy. Nie ucieka, nie kładzie uszu, ale przyjaźnie pyta: „Hej! Co dziś porobimy?”

Zatem uprzejmie donoszę, że nasz hucuł Vento niedługo będzie gotowy, towarzyszyć Wam w zwiedzaniu naszych uroczych okolic.

  1. Ej Agnieszko, świetnie mi się ciebie czyta. Pasuje mi bardzo twoje poczucie humoru. Nie pałam taką miłością do koni jak ty ale też kocham ten kawałek ziemii na którym razem żyjemy. Czekamy na waszą wizytę.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję Aniu! Czas się zatem wybrać do Was. Może właśnie wierzchem
      … :)

      Polubienie

    1. Świadomość w każda dziedzinie życia zaczyna się tak samo – od odwagi zauważenia, że może być lepiej :). Pozdrowionka!

      Polubienie

Dodaj komentarz